Chronią Nas Mechaniczne Anioły

Chronią Nas Mechaniczne Anioły
,Ave in perpetum, frater, ave atque vale." - ,,Bądź pozdrowiony na wieki, bracie, witaj i żegnaj."

wtorek, 13 grudnia 2016

Od Susan cd Muetera

Wyszłam z Instytutu, aby ochłonąć. Inni chcieli mi potowarzyszyć, ale chciałam być sama. Powoli zeszłam po schodach, śnieg skrzypiał pod moimi nogami.
Usłyszałam, że ktoś krzyczy. Kilka metrów dalej stał Mueter. Z jego gardła wydobywał się okropny wrzask. Na jego ciele widniały runy, płonące runy.
Podbiegłam do niego i wyciągnęłam stelę, po czym przytknęłam ją do jego skóry i zaczęłam rysować. Płomienie zniknęły, a ja zaciągnęłam chłopaka do Instytutu.
-Wezwijcie Magnusa, szybko! - poleciłam, nie chciałam, aby płomienie znów się pojawiły.
-Nie ma go w domu - powiedział Jace. - Chcieliśmy coś od niego, ale nie dostaliśmy odpowiedzi.
Nagle czarownik pojawił się pośrodku pomieszczenia.
-Mefit był u mnie - oznajmił i niemal od razu podszedł do Muetera.
-Jest gdzieś tu? - zapytał Tom.
-Na zewnątrz.
-Pójdę po niego i zaprowadzę do Sanktuarium - odpowiedział mój parabatai i wyszedł.
Mefit nie mógł wejść do Instytutu, ponieważ to poświęcona ziemia, a on jest wampirem. Mueter jest nim tylko połowicznie, dlatego mógł tu być. Podobnie jak Bill - krew Nefilim zapanowała nad demoniczną, której została tylko cząstka.
Kolejna zastanawiająca rzecz. Dziecko Nefilim posiadające demoniczną krew powinno być czarownikiem, a Bill nim nie jest...
Wszystko staje się coraz dziwniejsze.
-Co z nim? - zapytał Bill.
-To ma coś wspólnego z Mueterem I i Kateriną - odpowiedział. - Najlepiej będzie, jeśli Mueter zostanie w Instytucie, dziadkowie nie mogą tu wejść. Tylko Nefilim może otworzyć drzwi Instytutu, a wampiry i demony nie mogą też kroczyć po poświęconej ziemi. Nie wejdą.
Po tych słowach zaprowadziliśmy Muetera do izby chorych.
<Mueter?>

Od Muetera cd Kiry do Susan/Magnusa

-Mueter, ja zaraz przyjdę-powiedział ojciec, a tak naprawdę poszedł po Magnusa, żeby coś poradził. Dalej nie dawał mi spokoju ten fakt. Kira wygląda jak moja babka, a jeśli to jest prawda i jesteśmy rodziną? Przeszedł przeze mnie dreszcz. Ogarnęło potężne rozkojarzenie. 
-Co się dzieje?-spytałem bezradnie samego siebie. 
Dostałem kolejną wizję. Mój dziadek u Clave. Jak po kolei morduje ich, bez większego trudu. Pojawiła się przede mną Katerina, która była w mojej głowie. Zaczęła niewyobrażalnie krzyczeć. Nie mogłem wytrzymać. Wziąłem kurtkę i wybiegłem. Złapałem się za głowę i coraz szybciej biegłem. 
-Zostawcie mnie w spokoju-warczałem ze wściekłości. 
Na moim ciele zaczęły pojawiać się najróżniejsze runy. Ja ich nie rysowałem. Każda mnie bolała i pokrywała całe moje ciało. Byłem w lesie. Wtedy zobaczyłem go. 
-Dołącz do mnie, a skończę mordować Clave i skończy się twoje cierpienie. 
-Nigdy... 
Biegłem dalej nie patrząc na nic. Ból był taki potężny, że zdarłem z siebie kurkę i bluzkę. Tylko spodnie na mnie zostały. Widziałem jak każda runa na mnie się pali. Byłem przed instytutem, a ból stawał się coraz mocniejszy. Zacząłem krzyczeć aby chociaż na chwile przestać myśleć o tym bólu. [Susan? Magnus?]

niedziela, 11 grudnia 2016

Od Kiry cd Muetera

Całymi dniami chodziłam po domu, przenosząc się z piętra na piętro. Nie chciało mi się nic, życie ze mnie upływało na myśl, że Mueterowi coś się stało. Pewnie leżał w łóżku nieprzytomny.
Czarownik co jakiś czas zerkał w moją stronę, tak samo jak Alec. Miałam dziwne wrażenie, że coś przede mną ukrywają. Czyżby chodziło o Muetera?
-Alec, o co chodzi? - zapytałam, gdy stanął obok mnie w kuchni, by zaparzyć herbatę.
-Martwimy się o ciebie i o Muetera - odpowiedział.
-Ty? O Muetera? - zapytałam z niedowierzaniem.
Alec uśmiechnął się blado i obdarował mnie smutnym spojrzeniem swoich błękitnych oczu.
-Polubiłem go - odparł.
Nie zadawałam więcej pytań. Pomyślałam, że odwiedzę Instytut, żeby zobaczyć, jak się trzymają. Pani Branwell na pewno jest zdruzgotana, jak Bill i Susan.
-Wychodzę - oznajmiłam zdejmując płaszcz z wieszaka.
-Pójdę z tobą - rzekł Alec. - Wiesz, co się teraz dzieje, nie powinnaś chodzić sama.
Skinęłam głową, po czym wyszliśmy. Całą drogę przemilczeliśmy, a gdy weszliśmy do Instytutu zastaliśmy obraz smutku. Nawet Tom był markotny, chociaż niespecjalnie pałał miłością do Muetera.
Przywitali nas lekkimi uśmiechami.
<Mueter?>

Od Muetera cd Kiry

Ojciec przyniósł kroplówkę z krwią i koc. Przez rurkę dawał mi krew, abym zyskał siły. Leżałem, nie mogłem się ruszać. Przeszedłem wielki szok, bo jeśli Kira wygląda jak moja babka i jest jej sobowtórem, to znaczy, że muszą być spokrewnione. Czy sobą, którą tak bardzo kocham ponad życie, nie mogę kochać, bo jest rodziną. Nagle przez moje ciało przeszedł impuls elektryczny i obudziłem się. Czułem ból i ogromny gorąc. Mefit zaczął się martwić. Moje oczy powiła czerń, a ja zacząłem nieludzko krzyczeć. Miałem wizje, a raczej mój dziadek łączył się z moim umysłem. Obserwował panią Branwell, a potem poszedł do dalszego miasta i zaczął mordować, a jego żona ożywiała ich i tworzyła z nich swoich sługów. Kiedy to się skończyło nie mogłem oddychać, dopiero, jak mnie ojciec wyrzucił z transu. 
-Zawołam Magnusa-powiedział ojciec przerażony. 
-Nie-ledwo co wykrztusiłem, łapiąc go za rękę. Objął mnie i kazał się położyć. 
Teraz spałem długo, bardzo długo. Mimo, że ciągle leżałem czułem ogromne zmęczenie. Jednak pewnej nocy obudziły mnie szmery. Podniosłem się do pozycji siedzącej i zacząłem obserwować, co się dzieje. Wtedy zobaczyłem postać kobiety w drzwiach. Kira-pomyślałem, ale zaraz dowiedziałem się prawdy. To była Katerina. Z nadnaturalną prędkością podbiegła do mnie i złapała mnie za szyję. Zaczęła dusić. Nie zdołałem nic powiedzieć. 
-Jaki kochany syneczek, swoje dziecko uratował. Teraz cię nikt nie uratuje. Teraz Mueter I, jak ty tu giniesz gniotku porwał tą twoją wielką miłość. Ale tak naprawdę... 
Wtedy się wkurzyłem. Rzuciłem ją o ścianę i rzuciłem się na nią. 
-Gdzie jest Kira?!-wywrzeszczałem. Ona się tylko śmiała, bardzo głośno. 
Obudziłem się zlany zimnym potem. Nie wiem co się ze mną dzieje. Zacząłem płakać. 
Co się ze mną dzieje?-powiedziałem. 
Ojciec przyszedł i objął mnie, nie pytając co się stało. 
[Kira?]

poniedziałek, 5 grudnia 2016

Od Kiry cd Muetera

Ojciec nie marnował czasu, otworzył bramę i przeszedł przez nią, a zaraz za nim wskoczył Alec tuż po tym, jak posłał Jace'owi, swojemu parabatai, krótkie lecz znaczące spojrzenie.
Czarownik położył mnie na łóżku i położył jedną dłoń na moim czole, drugą na sercu. Zaczął szeptać jakieś zaklęcie, którego nie znałam. Różnobarwne płomyki pojawiły się na jego rękach.
Odsunął się ode mnie i odetchnął, gdy otworzyłam oczy. Chciałam się podnieść, lecz Alec popchnął mnie delikatnie z powrotem na łóżko.
-Leż - powiedział łagodnie.
Posłuchałam go. Zastanawiałam się, co z resztą, co z Mueterrem. Czy ci ludzie odeszli? Czy ktoś z moich przyjaciół ucierpiał?
Miałam nadzieję, że nie.
Alec i ojciec wyszli zostawiając mnie samą. Odwróciłam się twarzą do okna i zasnęłam rozmyślając.
<Mueter?>

Od Muetera cd Kiry

-Mueter starczy mamy co chcieliśmy nie doprowadź do swojej klęski-mówiła Katerina. 
-Jeszcze wrócimy, ale z końcem tego świata-rzekł mój dziadek i zniknęli. Tak po prostu, zniknęli, rozpłynęli się, uciekli. 
Wtedy do sali przepychając się przez Nefilim wpadł Mefit. 
-Czarowniczku, jeśli nie chcesz aby córunia była wampirem to zabierz ją stąd i lecz. Ma w sobie krew mojego syna-powiedział szybko nawet się nie patrząc na Magnusa.
-Odejdź stąd!-wywrzeszczała Susan. 
-Chce uratować swojego syna! 
-To czemu wcześniej nie przyszedłeś?-powiedział zły Bill.
-Ciekawe jakbyś się czuł jakby własny ojciec skręcił ci kark i jeszcze wyssał z ciebie krew -odparł ironicznie Mefit. Wziął mnie na ręce i szybko stamtąd wybiegł. 
Biegł lasem, aż do momentu natrafienia czarownice. 
-Witaj, Milianio. Wiesz co robić. 
Czarownica przeniosła nas do jaskini z mojego snu. Do rodzinnego kraju matki naszego rodu, czyli Belgii. Skały rozstąpiły się przed nami. Ojciec położył moje ciało na kamiennym stole, wokół trzech marmurowych posągów. 
-Czego chcesz Demonie?-rozległ się po jaskini donośny głos. 
-Oddajcie synowi mojego, z przepowiedni mego ojca zrodzony. Oddajcie mu życie. 
-Co dajesz w zamian? 
-Póki szczęścia mój syn nie zazna w formie syna lub córki pierworodnej, daj mi żyć abym go mógł wspierać. W dzień zaznania syna mego szczęścia ja oddaje swój żywot tobie. 
-Przysięga została zawarta -jeden posąg ruszył się i na klatce piersiowej naprzeciwko serca Mefita narysowało znamię przysięgi wieczystej. 
Posąg wrócił do okrągłego stoły i trzy krople krwi ojca padły na moje usta. Drugi posąg dał na moje wargi trzy źródlane krople wody, a ostatni posąg trzy krople złotej substancji. Rozbłysło się światło i posągi stały się tak jak przedtem nieruchome. Mefit dotknął mojego serca. 
-Bije. 
Wziął mnie na ręce, wrócił do tamtej czarownicy i pojawiliśmy się w domu. Położył mnie na łózko w moim pokoju. 
-Nigdy nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić-powiedział Mefit. 
[Kira?]

niedziela, 4 grudnia 2016

Od Kiry cd Muetera

W moich oczach zebrały się łzy, nie mogłam w to uwierzyć.
Zobaczyłam, że ta kobieta, Katerina, zbliżyła się do mnie. Wyciągnęła rękę w moją stronę.
Wtedy ściana znów wybuchła, do środka wsypali się Nocni Łowcy, Jace, Bill, Tom, Alec, Susan, a nawet pani Branwell. Później do środka wszedł mój ojciec i jego przyjaciele - Catarina Loss, Tessa Grey i Ragnor Fell.
-Jak?! - zakrzyknęła Katarina odwracając się w ich stronę.
Mój ojciec uśmiechnął się tajemniczo i przechylił lekko głowę.
-Mamy znajomości - powiedział.
Stali naprzeciwko siebie. Pani Branwell stanęła obok czarownika i spojrzała na Katarinę i Muetera.
-Powiadomiliśmy Radę. Niedługo inni Nocni Łowcy przyjdą z pomocą. Nie utrudniajcie.
Chyba nie mieli zamiaru jej słuchać, ponieważ Katarina odwróciła się i znów wyciągnęła rękę w moją stronę. Na jej nadgarstku zacisnęła się dłoń mężczyzny.
-Łapy precz od mojej córki - warknął.
Odepchnęła go, uderzył o ścianę. Podniósł się powoli i chwiejnie.
-Mueter... - usłyszałam cichy głos Billa.
Podbiegł do niego i chwycił go za ramiona. Dało się słyszeć jak raz po raz cicho wypowiada jego imię. Mueter I i Katerina nie zareagowali.
Susan zbliżyła się powoli do Billa i klęknęła obok niego. Chciała położyć mu dłoń na ramieniu, lecz on wyjął zza pasa serafickie ostrze. Dziewczyna w ostatniej chwili powstrzymała go przed rzutem.
-Jak mogliście?! - wrzasnął.
Mężczyzna uśmiechnął się tylko. Później staliśmy w ciszy, czekając na ruch jednej ze stron.
<Mueter?>